powoli, bez pośpiechu, jako dobrze odżywiani pracownicy, którym nie zbywa na niczem.
Kotarzyna odczytywała głośno imiona koni wypisane na cynowych tabliczkach ponad żłobami. Naraz wydała okrzyk przestrachu, na widok podnoszącej się z mierzwy jakiejś postaci. Była to Mouquette. Spała tutaj od dwu godzin przeszło i zerwała się teraz na równe nogi. Co poniedziałku, czując się po niedzielnych wybrykach zbyt zmęczoną, by pracować, dawała sobie potężnego szturchańca pięścią w nos i gdy krew płynąć poczęła opuszczała wózki, by ją zatamować. Pod tym pozorem kryła się w stajni, zagrzebywała w ciepłą mierzwę i spała aż do ukończenia dnia roboczego. Ojciec jej bardzo pobłażliwy dla córki, nie bronił jej tego, chociaż obawiał się kary.
Właśnie wszedł do stajni stary Mouque. Był to wiekowy, mały, łysy, spracowany człowieczek. Dziwnem było że tuszę posiadał znaczną, rzecz niezwykła u górnika, który pracował w kopalni już od pięćdziesięciu lat. Od czasu gdy został stajennym przyzwyczaił się tak bardzo do żucia tytoniu, że mu od tego aż dziąsła krwawiły.
Ujrzawszy Katarzynę i Stefana obok swej córki rozgniewał się.
— Czegóż tu chcecie? Dalej! Marsz! Wynosić mi się. A to dranie, sprowadziły sobie chłopca! To byłoby ładnie, gdybym wam pozwalał gzić się tu na mojej słomie! Dalej, wynoście się!
Mouquette poczęła się śmiać tak, że aż się za boki trzymała. Posądzenie starego wydało jej się komiczne. Katarzyna uśmiechała się do Stefana, ale on był zmieszany i prędko wyszedł ze stajni. Gdy wszyscy troje znaleźli się znowu u windy spotkali tam też Jeanlina z pociągiem. Nastąpiła mała przerwa w pracy, spowodowana załadowywaniem wózków do klatki, a Katarzyna korzystając z tego zbliżyła się do konia, pogłaskała go i poczęła opowiadać jego dzieje Stefanowi. Byłto Bataille, najstarszy koń kopalni, siwek, który od dziesięciu już lat nie widział słońca. Od tak długiego czasu zajmował tensam
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/64
Ta strona została przepisana.