Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/65

Ta strona została przepisana.

kąt w stajni, spełniał tęsamą pracę w ciemnych krużgankach i dobrze mu się powodziło. Był bardzo tłusty, sierć na nim połyskiwała i miał dobrotliwą minę mędrca żyjącego tutaj w cichości zdala od wszystkich cierpień i dolegliwości, prześladujących konie na powierzchni ziemi. Bataille stał się tutaj w ciemności bardzo przebiegły i inteligentny. Poznał z biegiem czasu galerye, w których pracował tak dokładnie, że otwierał głową drzwi od wentylu, pochylał się w miejscach niskich, by nie uderzyć o sklepienie, a nawet niewątpliwie umiał liczyć także ile razy nawracał, gdyż dokonawszy swej pracy dziennej nie chciał ciągnąć dłużej i musiano go odprowadzać do żłobu. Ale postarzał się już i teraz kocie jego, widzące w ciemności oczy zachodziły często mgłą melancholii. Może marzył mu się młyn pod Marchiennes, gdzie się urodził, brzegi Skarpy, zielone łąki i drzewa kołysane podmuchem wiatru. Coś wówczas paliło się na niebie, jakaś wielka lampa... Ale nie mógł sobie dokładnie tego przypomnieć, zwierzęcą jego pamięć przysłonił opar lat odległych. Stał ze spuszczoną głową, drżąc na starych nogach i czynił daremne wysiłki, by sobie jasno uświadomić jak wygląda słońce.
Tymczasem w szachcie zjazdowym ukończono rozliczne przygotowania, sygnał uderzył cztery razy, poczęto spuszczać konia. Robiło to zawsze wrażenie i zaciekawiało wszystkich. Często zdarzało się, że zwierzę tak się przeraziło, iż dochodziło na dół nie żywe. Na górze zawiązywano kouia do wielkiej sieci, kopał z razu z rozpaczą, potem czując, że mu brak pod nogami stałego gruntu drętwiał i jak skamieniały, bez drgnienia zapadał się pod ziemię, wpatrując się jeno w ciemności szeroko rozwartemi oczyma. Tym razem zwierzę było za wielkie, by prześliznąć się przez rusztowanie szachtu, musiano mu więc przekręcić na bok głowę i przywiązać w tej pozycyi u spodu klatki, gdzie też uczepiono sieć. Zjazd trwał blisko trzy minuty. Przez ostrożność maszyna szła pomału i to wywołało na dole wielkie podniecenie. Cóż się stać mogło, pytano dokoła? Czyż może zaczepił się gdzie i za-