wygody i dobrego, długiego trawienia. Po jedzeniu przesiadywano tu zwykle długo nie udając się do salonu.
Niebawem wrócił i pan Gregoire. Ubrany był w ciepłą, flanelową kamizelkę, miał jak żona białe włosy i mimo sześdziesięciu lat pogodną, rumianę twarz, o grubych rysach i dobrotliwym wyrazie. Przeprowadził właśnie konferencyę z furmanem i ogrodnikiem. Wichr nie uczynił żadnej poważniejszej szkody, spadło jeno parę cegieł z komina, co można było łatwo naprawić. Pan Gregoire lubił obchodzić co rana dokoła swą posiadłość, która nie była za rozległą, by mu sprawiać kłopot, a dostatecznie duża, by dać miłe zajęcie i ambicyą właściciela ziemskiego.
— Gdzież Cecylka? — spytał — Czy może nie myśli dziś wstać z łóżka?
— Doprawdy — odparła żona — pojąć tego nie mogę. Przed chwilą zdawało mi się, że słyszę ruch w jej pokoju. Pewnie się ubiera.
Nakryto do śniadania, na białym obrusie zjawiły się trzy filiżanki. Wysłano Honorkę, by dowiedziała się co się dzieje z panienką. Wróciła zaraz i wstrzymując śmiech oznajmiła półgłosem, jakby obawiając się, by nie dosłyszano jej słów w sypialni.
— O gdyby też wielmożny pan i pani widzieli paniekę! Śpi... śpi... jak Jezusek! Trudno sobie wyobrazić... aż radość patrzyć, jak wygląda.
Ojciec i matka zamienili czułe spojrzenia. Gregoire uśmiechnął się i rzekł:
— Chodźmy zobaczyć.
— Biedne maleństwo! — szepnęła matka — Chodźmy!
I udali się oboje na górę. Pokój Cecylii był jedynym zbytkownie urządzonym pokojem w całym domu. Obity był niebieskim jedwabiem i miał lakierowane biało meble pokryte materyą białą w niebieski deseń. Tak obmyśliła sobie sypialnię rozpieszczona jedynaczka, a rodzice szczęśliwi byli, że mogą spełnić jej kaprys. Półświatło przysłoniętych muślinowemi firankami okien padało na białe łóżko, gdzie na haftowanej pościeli spała Cecylka, z twarzą opartą na dłoni. Nie była ładną, gdyż robiła
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/82
Ta strona została przepisana.