z czasem olbrzymich obszarów całego departamentu w jedno, niezmierne robotnicze miasto. Małe domki były różnobarwnie malowane pewnie dla ożywienia ponurego krajobrazu, przeważały kolory żółty i niebieski, niektóre jednak były czarne. Stawało się to zresztą w końcu z każdym innym kolorem, było przeto najpraktyczniejsze. Domków tych stało mnóstwo na prawo i lewo i monotonię przerywały jeno większe, dwupiętrowe domy dozorców i werkmistrzów, oraz zabudowania takie, jak sale tańca, knajpy, szynki, których było tak wiele, że stanowiły trzecią część wszystkich domów i zabudowań, nagromadzonych na stosunkowo małej przestrzeni, fabryk cukru, fabryk lin i młynów parowych.
Maheude, dotarłszy do zabudowań należących do Spółki węglowej Voreux, długiego szeregu magazynów i warsztatów wzięła dzieci za ręce i prowadziła teraz jedno po lewej, drugie po prawej stronie. Widać stąd już było dom dyrektora, pana Hennebau, obszerną wilę, oddzieloną od drogi kratą i otoczoną ogrodem, w którym nędznie wegetowały cienkopienne drzewa. Pod bramą stanął właśnie powóz, w którym siedział starszy mężczyzna z wstążeczką orderową w butonierce i dama w futrzanym płaszczu. Byli to zapewne goście z Paryża, gdyż pani Hennebeau widzialna w półświetle przedsionka wydała okrzyk zdumienia i radości.
— Prędzej, prędzej! — zamruczała Maheude, szarpiąc za ręce dzieci, które zapatrzone z otwartemi ustami stanęły w błocie na środku drogi nie myśląc się ruszyć.
Znalazła się wreszcie u Maigrata w usposobieniu bardzo podnieconem. Maigrat sąsiadował z wilą dyrektora oddzielony od niej tylko murem. Dom jego był niski, bardzo długi i po stronie drogi miał sklep bez wystawowego okna. Dostać tu można było drobiazgów różnego rodzaju, kiełbas, jarzyn, chleba, piwa, rondli, garnków, słowem wszystkiego. Maigrat, dawniej nadzorca w Voreux zaczął od małego kramu, potem porósł w pierze dzięki protekcyi przełożonych i zwolna doprowadził do ruiny wszystkich konkurentów, zagarniając dla siebie handel
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/96
Ta strona została przepisana.