Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/100

Ta strona została przepisana.

że wszystkie przedmioty, płynące zwartą masą, stawiają wielki opór rozłączaniu się cząstek morskiej cieczy pod działaniem zawieruchy. W zatoce Brystolskiej, niedaleko półwyspu Alaska, gdyśmy przebywali znaczną przestrzeń morza, zasłaną mnóstwem brył lodowych, widziałem, że choć wszędy wokoło łamały się rozwścieczone dunugi, jednakże pomiędzy lodami woda zachowywała się spokojniuteńko. Zewszechstron rozpętał się szturm piekielny, ale tam, gdzie myśmy się znajdowali, było cicho, jak makiem siał.
— Wierzę ci, bom i ja stwierdził fakt podobny — przyznał kapitan. — Mijając olbrzymią ławicę śledzi, widziałem, że wkoło niej morze było najzupełniej spokojne, gdy natomiast opodal fale piętrzyły się na znaczną wysokość.
— Czy pan zna dobrze tę wyspę, która znajduje się przed nami? — zagadnęła Anna rozbitka, wskazując olbrzymią czarną masę, która rozległym konturem wyłaniała się z ciemności.
— To Fidżi-Lewu… nie mylę się — odrzekł wyga morski.
— Czy na tej wyspie przebywają pańscy towarzysze?
— Tak jest, miss.
— Czy pan wiesz, gdzie oni się teraz znajdują?
— Gdy opuszczałem wyspę, obozowali koło małej zatoki na wybrzeżu wschodniem; wiem jednak, że zamierzali przenieść się w inne miejsce, groziła im bowiem napaść dzikusów, którzy ich już wyśledzili.