Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/108

Ta strona została przepisana.

tak piękny, że gdyby ta kraina nie była zamieszkana przez ludożerców, mogłaby uchodzić za Eden prawdziwy.
Mieszkańcy pomimo wszystko mają pewien stopień cywilizacji, osiągnięty nietyle własnym instynktem, ile raczej ustawiczną stycznością z mieszkańcami pobliskich wysp Tonga, którzy często zapędzają się na archipelag Fidżjański, celem zaopatrzenia się w mięso ludzkie. Ubierają się przyzwoicie w zawoje i fartuszki, utkane w włókien morwowych; wydłubują wielkie łodzie z pni grubych drzew, budują rozległe osiedla, wyrabiają naczynia gliniane i bardzo starannie uprawiają żyzne pola. Niestety wszystkie te zalety ich rasy nie potrafią w nich zatrzeć ohydnego obyczaju pożywiania się mięsem ludzkiem; dość wnijść w ich siedziby, by ujrzeć gotujące się w wielkich kotłach kawały mięsa wydartego z ciał nietylko nieprzyjaciół, ale niekiedy nawet rodzonych braci!
Wojownicy zażarci, nie lękający się śmierci, którą uważają jedynie za przejście do innego żywota, toczą ciągle wojnę między sobą lub z sąsiadami, zwłaszcza z mieszkańcami wysp Tonga, aby zdobywać coraz to świeże zapasy mięsa ludzkiego. Biada okrętowi, który rozbije się u ich strądu! Nie dają nikomu pardonu, przeto nieszczęśliwi marynarze, którzy wpadną im w ręce, kończą niechybnie w wielkich kotłach lub na ostrzu olbrzymiego rożna. Można więc sobie wyobrazić przerażenie załogi „Nowej Georgji”, gdy ujrzała, że ich okręt