Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/109

Ta strona została przepisana.

osiadł koło tej wyspy, której zła sława nie była dla nich tajemnicą!
Całe szczęście, że okręt nie został przedziurawiony i że można się było w rychłym czasie spodziewać ponownego spuszczenia go na wodę.
Kapitan Hill, ochłonąwszy z chwilowego przerażenia, stał się po dawnemu człowiekiem energicznym, zdecydowanym i gotowym na wszystko. Upewniwszy się, że „Nowej Georgji“, osłonionej taflą oliwy, która powstrzymywała napór fal, nie grozi w danej chwili żadne niebezpieczeństwo, rozkazał przenieść na bakort wszystkie ciężkie przedmioty, znajdujące się na pokładzie, ażeby przywrócić okrętowi równowagę i w pewnej mierze udaremnić wdarcie się fal od strony przeciwnej. Następnie polecił otworzyć arsenał okrętowy i wynieść na pokład strzelby, pistolety, kordelasy, siekiery oraz małą armatkę, którą nabito kartaczami. Ukończywszy przygotowania do obrony, przywołał rozbitka, który przez ten cały czas nie opuszczał przodu okrętu, widocznie zajęty bacznem przyglądaniem się brzegom wyspy, wyłaniającym się właśnie z pomroki przedświtu.
— Co uczyniłbyś na mojem miejscu? — zapytał kapitan.
Rozbitek powiódł wzrokiem po pokładzie okrętu, następnie po falach, które konały koło burtów, zmarszczył kilkakrotnie czoło i odpowiedział:
— Czekałbym wielkiego przypływu, bo zwykłe przypływy na oceanie Spokojnym bywają słabe.
— Będę musiał cztery dni czekać.