grzebu, żaden z krajowców nie będzie nas niepokoił, bo nikt z nich nie pominie uroczystości, które nastąpią po intronizacji nowego króla. Mamy więc dość czasu do działania i nie potrzebujemy obawiać się nagłej napaści.
— Mów dalej — ozwała się miss Anna.
— Oto mój plan: dziś wieczorem po zachodzie słońca zostawimy okręt pod strażą sześciu śmiałych matrosów i wyprawimy się ku małej rejdzie, znanej jedynie mnie samemu. Ścieżką nieznaną krajowcom przejdziemy przez las i przyczaimy się wpobliżu wielkiej wsi, w której zamieszkiwał król konający. Gdy rozpocznie się obrzęd pogrzebowy, spadniemy znienacka na zgraję, uprowadzimy moich towarzyszy i umkniemy w stronę rejdy. Jeżeli później te łotry, ochłonąwszy ze zdumienia, wywołanego niewątpliwie naszem niespodzianem zjawieniem, spróbują uderzyć na nasz okręt, wykonam fortel, który oddali ich od nas na znaczną odległość.
— Zgoda; spróbujemy tej wycieczki.
— A ja czy z wami nie pójdę? — spytała Anna.
— To rzecz niemożliwa, córuchno — odpowiedział kapitan. — Wiem, że jesteś odważna i umiesz się obchodzić z bronią palną, atoli nie potrafiłabyś przemykać się z nami przez gąszcza, w których o krok od nas mogą się czaić dzicy. W każdym razie dam ci dobrą opiekę, a bądź pewna, że Asthor nie pozwoli nieprzyjacielowi zbytnio się przybliżyć.
Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/123
Ta strona została przepisana.