Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/135

Ta strona została przepisana.

Nieszczęsny władca ubrany był w strój paradny. Ręce i nogi miał okręcone długiemi pasmami tkaniny masi, pierś pomalowaną na czarno barwikiem aluazzi, głowę nakrytą zawojem z czerwonej chusty, nad którym wznosił się dziwaczny diadem z muszli, na szyi zaś zwieszały mu się pęki naszyjników z fiszbinu. Mógł mieć około sześćdziesiątki, jednakże nadużywanie alkoholu i jakaś przewlekła choroba nadały mu wygląd znacznie starszy. Choć wiedział, jaki los go czeka, miał jednak minę zadowoloną i uśmiechał się przyjaźnie do pierwszej żony, która chłodziła go wielkim wachlarzem z liści palmy kokosowej.
Mac Bjorn i Bill, wytężając wzrok, rozpoznali swoich towarzyszy, postępujących za starym królem, lecz otoczonych ciżbą ludzi. Byli mocno powiązani, obdarci, wychudli, przytłoczeni ciosami, które spadały im na plecy, ilekroć tylko się zatrzymywali. Tuż za nimi szło dziesięć dziewcząt odświętnie ubranych, również powiązanych a przeznaczonych na zabicie, by mogły towarzyszyć swemu władcy na tamtym świecie; nie miały jednak tego lęku i rozpaczy w twarzy, co nieszczęśni rozbitkowie, owszem, wydawały się wielce uszczęśliwione, że wybrano je do tak zaszczytnej posługi.
— Otóż i oni! — zawołał Bill, który pobladł, dostrzegłszy swoich towarzyszy.
— Widzę ich — odrzekł kapitan, nie mogąc się powstrzymać od gestu współczucia. W jakimże opłakanym stanie się znajdują! Ale zapłacą za to ci dzicy amatorowie mięsa ludzkiego!