Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/167

Ta strona została przepisana.

Próżnowali od rana do wieczora, nie biorąc udziału w uciążliwych manewrach statku. Sternikowi Asthorowi na jego wezwania odpowiadali z przekąsem, grywali w karty i w kości na dnie okrętu; z każdą chwilą stawali się bezczelniejsi i zuchwalsi. Nie wystarczała im już prosta strawa marynarska i domagali się wiktu kapitańskiego, przechwalając się nader bezczelnie i uszczypliwie swemi zdolnościami marynarskiemi. Co więcej, mieli pretensję, by po każdem jedzeniu wydawano im podwójną porcję wina lub wódki.
I Bill nagle się zmienił; co więcej wszystko przemawiało za tem, że to on potajemnie podżegał swoich towarzyszy. Kapitana traktował jak równego sobie, a wobec Anny nie okazywał tego szacunku co dawniej.
Załoga wyczuwała instynktownie, że rozbitkowie nie byli karnymi żeglarzami, lecz zgrają nicponiów, gotowych przy sposobności zbuntować się otwarcie przeciw władzy okrętowej.
Kapitan i Asthor nie spuszczali ich z oka i, coraz mocniej przekonani, że obcują ze skazańcami, zbiegłymi z wyspy Norfolk, trzymali się wpogotowiu, by z jak największą energją stłumić najlżejszy objaw buntu.
Ta niestrudzona czujność doprowadziła wkrótce do nader poważnego odkrycia.
Pewnego wieczora, gdy kapitan i Anna odpoczywali w kajutach, a Asthor pełnił warugę na pokładzie, jeden z czatowników spostrzegł, że roz-