Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/18

Ta strona została przepisana.

— Ale pogoda jest okropna, panie kapitanie.
— Nic nie znaczy! Trzeba dołożyć wszelkich starań, by uratować rozbitka. Skręcić natychmiast zpowrotem!
Collin gwizdkiem zwołał marynarzy, rozproszonych po pokładzie, i rozdzielił między nich czynności. Tymczasem pilot Asthor, ani na chwilę nie odstępujący od steru, wytężał wszystkie siły, by obrócić okręt w stronę przeciwną.
Chwila wcale nie była dogodna do wykonywania takiego manewru, tem mniej zaś do ratowania kogokolwiek.
Żywioły oceanu, jakby zadając kłam (nie po raz pierwszy zresztą) nazwie „Spokojnego“, nadanej mu niegdyś przez Magellana, który go pierwszy przebył, rozpętały się całkowicie. Góry wód, najeżone pianą śnieżystą, same jednak czarne jak atrament, rozbijały się z niesłychaną wściekłością we wszystkich kierunkach, to tworząc groźne przepaści, zda się bezdenne, to znów z rykiem przeraźliwym tocząc się hen ku niebu.
Z chmur brzemiennych ulewą, które gnały jak oszalałe po ciemnem, bezgwiezdnem niebie, raz wraz wypadał gwałtowny wicher i, ruchem kołowym pędząc ponad wszystkiemi strzałkami busoli, gwizdał na wszystkie tony, tłukł zaciekle w maszty okrętu, szarpał na strzępy żagle i zrywał takle.
Jednakże „Nowa Georgja“ pomimo tych zdwojonych szturmów nawałnicy, gwałtownej chwiejby i fal potężnych, wdzierających się ponad burty, wykonała manewr junacki, nakazany jej przez nie-