Ta strona została przepisana.
dobywał się kłąb dymu. Płomienie, które przeżarły belki i pozbawiły oparcia załogę, ogarnęły całą czeladnię i sięgały już podnóża fokmasztu.
Kapitan Hill rzucił się między zbiegów i huknął groźnie:
— Na miejsca!
Marynarze wahali się chwilę, lecz mając w pamięci groźbę kapitana, zdecydowali się wrócić do pompy, puszczając strugi wody na czeladnię.
Wszystkie te wysiłki nie zdały się jednak na nic. O godzinie ósmej, gdy na horyzoncie gasły ostatnie blaski zachodzącego słońca, olbrzymi płomień buchał z luki przedniej, rzucając złowrogie, krwawe światło na fale oceanu Spokojnego!…
„Nowa Georgja“ była zgubiona.