Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/200

Ta strona została przepisana.

zadziobały mego druha! Na morze, towarzysze!… Niech ich tam djabeł usmaży w smole!
Pod rufą okrętu rozległy się jakieś głuche uderzenia, jakgdyby ci opryszkowie zatapiali coś w morzu; prawdopodobnie uległa temu losowi jedna z szalup. Mac Bjorn znajdował się przy sterze, Bill zaś spoczywał na burtnicy, nieruchomy, jakby nieżywy. Pozostali wzięli się do wioseł, wprawiając łódź w ruch szybki. Przecięli strefę, oświeconą pożarem, poczem zniknęli w ciemnościach.
W oddali posłyszano jeszcze drwiący głos chudzielca:
— Życzymy powodzenia, panie kapitanie!
I już nic więcej…
— Uciekli! — zawołał kapitan głosem rozdartym.
— Tak! — odpowiedział Asthor — i zatopili nam drugą szalupę. Ale Bill może już nie żyje.
— A Anna?… Żyje czy nie żyje?
— Miejmy nadzieję, że żyje — odpowiedzieli obaj marynarze.
— A jeżeli Bill… o, Boże!… jeżeli ją zabił?
— To niemożliwe, kapitanie! Ona miała broń przy sobie, a jeżeli Bill został ranny, to musiała się dobrze bronić.
— Och, cóż za okropna sytuacja! — zawołał z płaczem nieszczęśliwy kapitan. — Gdybym przynajmniej mógł zejść na dół i…
— Cyt, panie kapitanie — ozwał się Grinnell.