Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/206

Ta strona została przepisana.

Sternik ściągnął fansznur, mocną linkę, mogącą podnieść przedmiot wagi trzydziestu do czterdziestu kilogramów, do jej końca przywiązał swój kordelas i zakrzyknął:
— Miss, rzucam linę! — I trzymając w ręku drugi koniec, cisnął ją tak celnie, iż kordelas utkwił tuż koło steru. Anna wysunęła ramię z okienka kajuty i pochwyciła fansznur.
— Proszę trzymać mocno drugi koniec — ozwała się.
— Niech się pani nie boi — odpowiedział Asthor.
Upłynęło parę minut. Tygrysy przerwały krwawą ucztę i z pewnym niepokojem przyglądały się owej dziwnej czynności, jakgdyby przeczuwały, że może mieć ona dla nich zgubne następstwa.
— Hys! — zawołała naraz Anna.
Asthor i Grinnell jęli ciągnąć fansznur, który stał się znacznie cięższy niż przedtem, i z radością spostrzegli, że na jego końcu były uwieszone trzy karabiny i spora paczka, zawierająca niewątpliwie amunicję.
— Jesteśmy ocaleni! — zawołał kapitan, podnosząc broń. — Dzielna dziewczyna! Przetnijcie liny sznurowe, żeby tygrysy nie mogły na nie skoczyć, a potem strzelać, ile wlezie!
Bestje, które zapewne znały skuteczność broni palnej i z żywem zaniepokojeniem przyglądały się tym dziwnym czynnościom, zgromadziły się pośrodku pokładu, porykując zcicha.
— Ognia! — krzyknął kapitan.