orgja“ zmieniła kierunek!… Zamierzają spuścić łódź na wodę!… Co to ma znaczyć, ojczulku?
— Nie masz czego się niepokoić, Anno — odpowiedział kapitan. — Zrobiliśmy zwrot wtył, ażeby odnaleźć rozbitka.
— Czy to jeden z twoich marynarzy wpadł w morze?
— Nie, dzięki Bogu. Chodzi o jakiegoś nieznajomego, który przed kilku minutami wzywał ratunku.
— Gdzie on?
— Nie wiemy.
— Nie widziałeś go?
— Nie, ale porucznik i pilot słyszeli krzyk jego.
— Biedak!… Trzeba go ratować, choćby nas to nie wiem wiele kosztowało.
— Właśnie zabraliśmy się do ratowania.
W tejże chwili wśród fal, uderzających jedna o drugą ze strasznym łoskotem, posłyszano kilkakrotne wołanie:
— Help! Help![1]
— Rozbitek! — krzyknął pan Collin, rzucając się ku balaskom bakortu.
— Uwaga, sterniku! — huknął kapitan. — Całą siłą na sztymbork!
Okręt obrócił się w miejscu, stając bokiem do wiatru, by nie oddalać się zbytnio od owego punktu. Kapitan, porucznik, miss Anna i marynarze,
- ↑ Po angielsku: „Ratunku! ratunku!“