Sternik i trzej marynarze, niecierpliwiąc się do dalszej żeglugi, bezzwłocznie pod kierownictwem kapitana wzięli się do dzieła.
Przedewszystkiem wyprzątnęli pokład, zasłany trupami nadjedzonych ludzi i pozabijanych tygrysów. Zwłoki nieszczęsnej załogi zebrano razem, owinięto w hamaki i rzucono w morze. Za niemi poszły i tygrysy, choć marynarzom żal było marnować przepysznych futer, z których możnaby przecie sporządzić cenne kobierce.
Oczyściwszy pokład z wielkich kałuży krwi i przeniósłszy na dno okrętu walające się po nim skrzynie i beczułki, przystąpili do zrąbania grotmasztu, który z powodu nadwęglonej podstawy i strzaskanego drzewa lada chwila runąć mógł na pokład. Rąbiąc zawzięcie, w ciągu pół godziny zwalili go w morze, odciąwszy wpierw liny, co go łączyły z bezanmasztem.
Upadek tego olbrzyma uszkodził poważnie klamburtę na bakorcie, lecz sternik obiecał sobie, że w odpowiedniejszej chwili naprawi to uszkodzenie.
Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/219
Ta strona została przepisana.
Rozdział XX
„Nowa Georgja.“