Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/265

Ta strona została przepisana.

— Jak rozstawimy naszych ludzi?
— Paowang z setką ludzi zaczai się wśród tych zarośli, które się ciągną ku wschodowi; jego brat z takąż drużyną ukryje się w tamtym gaiku figowym, ciągnącym się na zachód, my zaś zajmiemy stanowisko tam na przodzie, między temi krzakami. Jeżeli bandyci wejdą na grzbiet górski, łatwo nam przyjdzie rozwinąć owe trzy kolumny i wziąć ich w pułapkę.
— Idę wydać konieczne zarządzenia — odrzekł Collin. — Oczekujcie mnie tutaj. Następnie przejdziemy naprzełaj ten las i zajmiemy stanowiska przed pasmem górskiem.
To rzekłszy porucznik wraz z Paowangiem zszedł z urwiska, a kapitan pozostał na stanowisku obserwacyjnem.
W pół godziny potem Collin powrócił w towarzystwie marynarzy, niosących armatkę, oraz pięćdziesięciu wyborowych wojowników.
— Czy inni już odeszli? — spytał kapitan.
— Za kilka minut i oni będą na miejscu — odpowiedział porucznik. — Ruszamy, panie kapitanie.
Pod osłoną zarośli przebyli stromiznę i, przedzierając się przez lasy, dotarli do równiny; tam pokładli się na ziemię pośród dwu fig rajskich, które same przez się tworzyły jakby mały gaj.
Asthor wyciągnął armatkę przed urwisko, wymierzając ją w stronę jaskini, a Collin rozstawił swoich wojowników w prawo i w lewo, ukrytych za pniami kolosalnych figowców.