Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/281

Ta strona została przepisana.

Paowang podał mu czapkę marynarską, którą znalazł wśród zarośli.
— To czapka Mac Bjorna — stwierdził kapitan.
— Przedziurawiona kulą — dodał Asthor.
— Szukajmy ich — naglił Collin.
— Patrzcie!… co to takiego? — zawołał Mariland, wskazując trawy zbryzgane barwą czerwoną.
— To krew — upewnili się obaj dowódcy.
— Więc Mac Bjorn poniósł ranę? — spytał Asthor.
— Albo on albo Bill… to rzecz niewątpliwa — odpowiedział kapitan.
— Tem lepiej; dogonimy ich bez trudności — rzekł Collin. — Paowang, nie widzisz nic?
— Owszem — odrzekł dzikus, patrząc wgórę. — Widziałem, że krzaki znów się ruszyły.
— Gdzie?
— Tam wgórze, trzysta kroków stąd.
W tejże chwili zagrzmiał wgórze huk wystrzału i koło uszu kapitana świsnęła kulka, obalając krajowca, stojącego poza nim.
Chmura dymu podniosła się wśród jednego z krzaków, rozpraszając się zwolna.
— Na ziemię! — krzyknął Collin.
— A bodaj ich djasi! — zawołał Asthor, rzucając się za pień drzewa. — Zdaje mi się, że te draby muszą być niedaleko.
Collin i kapitan zmierzyli się z karabinów w stronę zarośli, nad któremi chwiał się jeszcze obłoczek dymu, i jednocześnie dali ognia.