Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/284

Ta strona została przepisana.

O kilka kroków od martwego bandyty leżał jego karabin, a nieco dalej znalazł Grinnell skrzynkę zrabowaną przez Billa kapitanowi. Otworzono ją natychmiast, ale zawierała jedynie kilka dolarów i banknotów.
— Co się stało z resztą? — zadał sobie pytanie Asthor.
— Zapewne Bill zabrał je z sobą — odpowiedział kapitan.
— Tak, ten łotr zrabował pieniądze! Zdaje mi się jednak, że nie wporę obarczył się takim ciężarem.
— Marsz naprzód! — zawołał Collin.
— Otóż i on! — zawołał w tejże chwili Fulton. — Wyszedł z lasu!
Oczy wszystkich zwróciły się ku wierzchołkowi góry. Na połoninie, nie porośniętej krzewami, ujrzano Billa, który kulejąc i chwiejąc się na nogach, wdzierał się z trudem pod górę.
— Zatrzymaj się albo strzelę! — zawołał Collin.
Bandyta odwrócił się, a widząc, iż go dostrzeżono, zdjął z ramienia karabin, jakgdyby miał zamiar strzelać, ale niebawem, rozmyśliwszy się, jął z większym pośpiechem piąć się pod górę, dochodząc do drugiej kępy drzew.
Collin, uniesiony wściekłością, podniósł karabin, ale kapitan powstrzymał go, chwytając za lufę.
— To niepotrzebne — ozwał się. — On już w naszej mocy.