wlepiło się z pewnem osłupieniem w kapitana i młodą dziewczynę.
— Jak się pan czujesz? — zagadnął go kapitan.
Nieznajomy, zamiast odpowiedzieć, podniósł się zwolna do pozycji siedzącej i głosem złamanym zapytał:
— Gdzie… ja… jestem?
— W kajucie „Nowej Georgji“ — odpowiedział kapitan.
— Czy to… okręt… angielski?
— Nie, amerykański.
Rozbitek westchnął jakby z ulgą. Spostrzegł to kapitan Hill i, dawszy córce znak, by się oddaliła, podjął znowu:
— Kto pan jesteś?
— Bill Habbart… nieszczęśliwy rozbitek… ale… a Sangor?
— Sangor?… Któż to taki?
— Towarzysz niedoli.
— Którego pan zamordowałeś?
— Ja?… — krzyknął rozbitek, blednąc i zaciskając pięści.
— Niedawno widziałem was z nożami w ręku… gdyście walczyli z sobą na tratwie, jak dwa tygrysy.
— To prawda… ale Indjanin pierwszy rzucił się na mnie ztyłu.
— Z jakiego powodu?
— Tratwa zaczynała tonąć pod naszym ciężarem, gdyż fala rozniosła nam niemal wszystkie
Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/30
Ta strona została przepisana.