I „Nowa Georgja“, choć zaopatrzona we wszystko i otrzaskana z burzami na oceanie, znalazła się teraz w opłakanym stanie; wprawdzie jej boki opierały się zaciekłym atakom fal i, zda się, były nieuszkodzone, cały jednak oporząd statku był w zupełnym nieładzie. Żagle, podarte i podziurawione, nie dawały sobie rady z wiatrem; wanty były rozluźnione w wielu miejscach; liny manipulacyjne wicher w znacznej części poszarpał, co zaś najgorsza, kawałek parapetu na bakorcie załamał się, dając dostęp spiętrzonym bałwanom.
Kapitan Hill, dostawszy się na mostek, przyłączył się do swego zastępcy, który starając się naprowadzić okręt na drogę właściwą, nie odstępował od sternika. Kapitan zapytał porucznika Collin:
— Czy nie widać lądu?
— Nie, kapitanie — odrzekł oficer.
— Jednakowoż, o ile nie mylą mnie rachuby, powinniśmy być wpobliżu archipelagu Santa Cruz.
— Zatem dryf zniósł nas tak daleko na zachód?
— Już od trzech dni wiatr nas oddala od grupy wysp Salomońskich, tak iż teraz powinniśmy płynąć wzdłuż 182 równoleżnika.
— Czeka nas nowe niebezpieczeństwo, kapitanie. Wyspy Santa Cruz nie cieszą się nazbyt dobrą sławą.
— Nie gorszą ani nie lepszą, niż reszta wysp, leżących na tej połaci oceanu Spokojnego… jed-
Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/35
Ta strona została przepisana.