— Ponieważ mieliśmy bardzo szczupłe zapasy żywności.
— Kto dowodził waszym okrętem?
Rozbitek, posłyszawszy to pytanie, zawahał się na chwilę, jakby wyszukiwał w pamięci jakieś nazwisko, poczem odpowiedział:
— Kapitan James Welcome.
Słyszał pan kiedy o takim kapitanie, panie Collin? — spytał porucznika kapitan.
— Nie słyszałem, ale przecież jest ich tyłu! — odpowiedział zagadnięty.
Rozbitek przyjrzał się obu dowódcom, zmarszczywszy kilkakrotnie czoło jakby zaniepokojony; błyskawica mignęła mu w oczach, lecz po chwili twarz jego przybrała wyraz pogodny.
Kapitan Hill i porucznik zalecili mu bezwzględny spokój, poczem obaj wyszli na pokład.
— Co pan myślisz o tym człowieku? — spytał kapitan, jakby pogrążony w zadumie.
— Niebardzo mi się ten typ podoba. Pewnie pan ma jakieś podejrzenia, skoro zadaje mi takie pytanie?
— Nie, ale coś mi się zdaje, że jego zeznania są nieszczere, a jeżeli mam panu wszystko powiedzieć, nadmienię, że mam złe przeczucia.
— Skądże? I jakież przypuszczenia powziąłeś o tym człowieku? Tu na oceanie można zdybać tylko żeglarzy dotkniętych nieszczęściem.
— Albo skazańców, panie Collin — dodał kapitan.
— Pan tak sądzi?…
Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/42
Ta strona została przepisana.