Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/55

Ta strona została przepisana.

dych. Chociaż tak poszukiwana, nieraz budzi postrach ze względu na swój gwałtowny temperament.
Ryba, która płynęła wpobliżu „Nowej Georgji“, miała co najmniej dziesięć stóp długości i dźwigała róg długi chyba na dwa metry, raczej okrągły niż płaski, jak u miecznika, a w części ponacinany. Rozwinęła płetwę grzbietową, którą posługuje się jak żaglem, dając się unosić wiatrowi.
— Ojczulku, czy takie ryby są niebezpieczne? — zagadnęła Anna kapitana, śledzącego ciekawie bieg tej dziwnej mieszkanki morza.
— Wszyscy wyspiarze jej się obawiają… a taka jest odważna, że staje do walki nawet z wielorybami i okrętami.
— Przecież nie jest duża.
— To prawda, lecz jej oręż jest mocny i bardzo użyteczny. Rzadko spotkać taką, któraby miała róg nieuszkodzony; widziałem i takie, które go sobie całkiem odłamały. Nieraz widziano, jak wściekłe rzucały się na okręty, które zapewne brały przez omyłkę za wieloryby, i głęboko wbijały w nie swoją szpadę. Pewnego razu sztaba „Georgji“ została przebita tem ostrzem.
— A co się stało z rybą?
— Nie mogła się oderwać od okrętu i zdechła, trafiona trzema kulami karabinowemi.
— Czy łatwo poławiać te stworzenia?
— Bardzo trudno, Anno. Póki są młode, można je schwytać w sieci, lecz gdy są już duże i mają róg rozwinięty, przerywają nawet najmocniej-