Występek nie miał żadnych świadków. Nikt nie dostrzegł sceny, która rozegrała się na rei fokmasztu… Czyż było więc czego się obawiać?
Tymczasem „Nowa Georgja“ w dalszym ciągu zmykała przed huraganem; kapitan Hili oceniał jej szybkość co najmniej na trzynaście węzłów. Zbliżała się ku wyspom, na których wedle opowiadań rozbitka miały się znajdować szczątki zatopionego statku. Bezwątpienia znajdowała się już od nich niedaleko, ponieważ ocean łamał się z większą wściekłością, snać zaczynał się wrzynać w archipelag Fidżjański.
Około drugiej w nocy jeden z marynarzy, który stanął na przodzie okrętu, by zwinąć żagiel zerwany wiatrem, oznajmił, że w stronie południowowschodniej widać jakiś ogień.
Kapitan Hill nastawił w tym kierunku lunetę i w istocie ujrzał jakiś punkt świecący, który bądź ukazywał się, bądź znikał, w miarę jak góry wodne wznosiły się lub opadały.
— Czyżbyśmy już byli blisko archipelagu Fidżi? — ozwał się sam do siebie. — Wolałbym przebywać o trzysta mil od lądu niż znajdować się koło tych wysp w taką pogodę.
W tej chwili na pokładzie ukazała się Anna. Dzielna dzieweczka miała na sobie długi płaszcz z nieprzemakalnego płótna i zdało się, że się nie lęka niczego, choć „Nowa Georgja“ chwiała się i kołysała okropnie, i bałwany raz wraz wspinały się na pokład, przebiegając jak szalone od galardy aż do rufy.
Strona:Emilio Salgari - Dramat na Oceanie Spokojnym.djvu/89
Ta strona została przepisana.