Strona:Emilka dojrzewa.pdf/105

Ta strona została przepisana.

drzwi. Jego obecność krzepiła ją. Kot jest dobrem oparciem moralnem, gdy się go ma przy boku!

Ciotka Elżbieta cerowała. Wyglądała uroczyście, ale nie gniewnie. Nie zwróciła uwagi na Stopa, ale pomyślała, że Emilka wydaje się bardzo wysoka na tle wielkiego, ocienionego zmierzchem pokoju. Jak szybko dzieci rosną! Było to jakby powtórzenie jasnowłosej, ładnej Julki. Elżbieta Murray z pewnym wysiłkiem odpędziła od siebie te myśli.

— Siadaj, Emilko — rzekła. — Muszę z tobą pomówić.

Emilka usiadła. Stop poszedł za jej przykładem, machając wesoło ogonem. Emilka poczuła nagle, że ma dłonie wilgotne, a wargi suche i spieczone. Byłaby chętnie wzięła się również do cerowania. Tak ciężko było siedzieć tu bezczynnie i czekać w napięciu nerwów, co się stanie. To, co nastąpiło, było jedyną rzeczą, o której nie pomyślała ani przez chwilę. Ciotka Elżbieta po dłuższej chwili milczenia i zawziętego cerowania rzekła bez żadnego wstępu:

— Emilko, czy chciałabyś pojechać do Shrewsbury w przyszłym tygodniu? —

Pojechać do Shrewsbury? Czy ona dobrze słyszy?

— Och, ciotko Elżbieto! — odrzekła.

— Omówiłam tę sprawę z twoimi wujami i ciotmi — ciągnęła dalej ciotka Elżbieta. — Oni podzielają moje zdanie, że powinnaś otrzymać wyższe wykształcenie. Będzie to znaczny wydatek, rzecz jasna... nie, nie przerywaj mi. Nie lubię, żeby mi przerywano, gdy ja mówię... Ruth da ci u siebie mieszkanie i utrzymanie. Wuj Oliver będzie jej zwracał połowę kosztów: wuj Wallace będzie łożył na książki i podręczniki, a

101