Strona:Emilka dojrzewa.pdf/114

Ta strona została przepisana.

niały się, ale Nieznośnik był jedynym kotem Emilki, którego powagi nic naruszyć nie mogło.

Dean wyjeżdżał do Egiptu, ale wiedział, że wśród wszystkich wrażeń, jakich dozna, wciąż mieć będzie przed oczami ten śliczny obrazek: Emilkę i jej koty w ogrodzie Srebrnego Nowiu.

Rozmawiali mniej, niż zwykle, milczenie wytwarzało dziwny nastrój. Dean doznawał chwilami ochoty pozostania tu na zimę. Gotów był zrezygnować z Egiptu. Najlepiej byłoby bodaj pojechać do Shrewsbury. Wzruszył ramionami i zaśmiał się. To dziecko nie potrzebuje jego obecności, strzegą jej panie ze Srebrnego Nowiu. A poza tem ma innych towarzyszy zabaw. Jest tylko dzieckiem, chociaż ma ten wzrost i te głębokie, mądre oczy. Ale jakże cudną ma linję szyi, jak słodkie są te purpurowe usteczka! Niebawem będzie kobietą, ale nie dla niego, nie dla Garbusa Priesta z pokolenia jej ojca. Po raz setny powtarzał sobie Dean, że nie należy być głupcem. Musi poprzestać na tem, co mu los wyznaczył, na jej przyjaźni i czułości siostrzanej. W ciągu najbliższych lat ona pokocha kogoś, będzie to cudna, uszczęśliwiająca miłość, ale uszczęśliwi ona innego mężczyznę. Niewątpliwie, pomyślał Dean cynicznie, ona roztrwoni te skarby w stosunku do jakiegoś ładnego manekina, który nie będzie jej wart w przybliżeniu nawet.

Emilka rozmyślała, jak okropnie odczuwać będzie brak Deana. Bardziej, niż dotychczas, To lato tak ich zbliżyło. Ogromnie się zaprzyjaźnili. Każda rozmowa z Deanem wzbogaciła jej życie. Jego mądre, dowcipne spostrzeżenia, pełne humoru i zmysłu satyrycznego, były kształcące. One były jej bodźcem, jej natchnieniem.

110