Strona:Emilka dojrzewa.pdf/117

Ta strona została przepisana.

które mu wręczyła przed kilku dniami. Wśród nich były jej ostatnie nowele, napisane przed ultimatum ciotki Elżbiety. Pan Carpenter był surowym krytykiem, ale był sprawiedliwy i Emilka miała do niego nieograniczone zaufanie.

— Ta historja miłosna jest nic nie warta — rzekł bez ogródek pan Carpenter.

— Wiem, że nie jest ona tem, czem ją mieć chciałam — westchnęła Emilka.

— Tem nie będzie nigdy żadna z twych nowel. Możesz zadowolić innych, ale siebie nie zadowolisz nigdy. Co do miłosnych historji, nie możesz ich pisać jeszcze, bo ich nie odczuwasz. Nie próbuj pisać rzeczy nieodczutych, zawsze będą chybione. A teraz ta opowieść o starej kobiecie. Ta jest niezła. Djalog jest rozumny, styl prosty i ładny. I Bogu dzięki wyrobiłaś w sobie zmysł humoru i dlatego, mam wrażenie, że nigdy nie będziesz celować w historjach miłosnych. Nikt, mający zmysł humoru, nie umie pisać o miłości.

Emilka nie rozumiała, dlaczego tak jest. Lubiła pisać historje miłosne, i to bardzo sentymentalne, tragiczne.

— A Szekspir? — spytała.

— Wątpię, abyś miała genjusz, równy Szekspirowskiemu — rzekł sucho pan Carpenter.

Emilka zarumieniła się.

— Wiem, że nie. Ale pan powiedział: „nikt”.

— I obstaję przy tem. Szekspir jest wyjątkiem, który potwierdza regułę. Ale i jego zmysł humoru był niezawodnie na wywczasach, gdy pisał „Romeo i Julję”. Ale powróćmy do Emilki ze Srebrnego Nowiu.

113