Strona:Emilka dojrzewa.pdf/118

Ta strona została przepisana.

Ta historja... no, powiedzmy, że najmłodsze dziewczę mogłoby ją przeczytać bez najmniejszego uszczerbku.

Emilka po jego głosie poznała, że nauczyciel nie chwali—mówiąc to—jej noweli. Milczała, a pan Carpenter przeglądał nadal jej cenne rękopisy, przerzucając kartki bez najmniejszej oględności.

— Ta oto brzmi, jak słabe naśladownictwo Kiplinga. Czytałaś go ostatnio?

— Tak.

— Tak myślałem. Nie naśladuj Kiplinga. Jeżeli musisz kogoś naśladować, naśladuj Laurę Jean Lebbey. W tej tutaj noweli jest tylko dobry tytuł. A „Ukryte Bogactwo” nie jest dobrym utworem, bo czytając je, ani na chwilę nie można zapomnieć, że jest to nowela. Rozumiesz?

— Usiłowałam napisać coś bardzo prawdziwego, wziętego z życia — zaprotestowała Emilka.

— I to są skutki... właśnie! Wszyscy widzimy życie poprzez złudzenia, nawet najtrzeźwiejsi z nas. Dlatego nie trafiają nam do przekonania ludzie i sytuacje zbyt wiernie skopjowane z życia. A teraz weźmy „Rodzinę Szaleńców”, też próbę realizmu. Ale to jest fotografja, to nie jest portret.

— Ileż nieprzyjemnych rzeczy mi pan powiedział! — rzekła Emilka.

— Świat byłby przyjemny, gdyby każdy mówił tylko rzeczy miłe, ale byłby niebezpieczny — odparł pan Carpenter. — Mówisz, że chcesz usłyszeć uwagi krytyczne, a nie pochlebstwa. „Różnica” jest dobrą nowelą, powiedziałbym nawet: całkiem dobrą, gdybym się nie obawiał, że ci nadmiar kadzideł zaszkodzi. Za 10 lat możesz przerobić ten sam temat i zrobić z

114