Strona:Emilka dojrzewa.pdf/121

Ta strona została przepisana.

Obudziła się zrana, usłyszała ptaszka, śpiewającego w gaiku Wysokiego Jana; następnie jechała do Shrewsbury w mglisty poranek wrześniowy. Zimne powitanie ciotki Ruth... obca szkoła... kolacja w domu ciotki... to chyba nie mogło zdarzyć się wszystko jednego dnia!

Dom ciotki Ruth był położony na końcu głównej ulicy, prawie za miastem. Emilka pomyślała, że jest to bardzo brzydki dom. Ale w Shrewsbury okna weneckie i czerwone dachówki uchodziły za ostatni wyraz szyku. Ogrodu nie było, tylko niewielki, nagi trawnik. Ale ku radości Emilki rosły za domem stare, wysokie i gęste świerki.

Ciotka Elżbieta spędziła dzień cały w Shrewsbury i wracała do domu po kolacji. Na progu podała rękę Emilce, zapowiadając jej, aby była dobrą dziewczynką i wykonywała wszystkie polecenia ciotki Ruth. Nie pocałowała Emilki, ale głos jej był bardzo łagodny, jak na ciotkę Elżbietę. Emilka tłumiła łkanie i stała z oczami pełnemi łez na progu domu ciotki Ruth, patrząc za oddalającą się ciotką Elżbietą... wracającą do ukochanego Srebrnego Nowiu.

— Chodź — rzekła ciotka Ruth — i proszę cię, nie trzaskaj drzwiami.

Emilka nigdy nie trzaskała drzwiami.

— Pozmywamy po kolacji — rzekła ciotka Ruth. — Od dnia dzisiejszego będzie to twojem zajęciem. Pokażę ci, gdzie stoi każdy poszczególny przedmiot. Przypuszczam, że Elżbieta powiedziała ci, że będziesz wykonywać różne posługi wzamian za mieszkanie i życie.

— Tak — odrzekła Emilka lakonicznie.

117