Strona:Emilka dojrzewa.pdf/132

Ta strona została przepisana.

za domem. Tak go nazwałam, bo świerki są wszystkie tak niezwykle wysokie, strzeliste i proste. A przytem poza świerkiem widnieją wzgórza, widoczne przez szparę między gałęziami drzewa, taką wąziutką, że niemal niewidzialną. One należą do Krainy Wyżyn. Gdy jestem smutna, gdy czuję się opuszczona, niezadowolona, albo zbyt ambitna, siadam w oknie i patrzę na ten śliczny krajobraz. Nikt nie może długo się trapić, patrząc na te ciemne wierzchołki, sięgające nieomal stropu niebieskiego. Czasami idę pod drzewa z książką, siadam na ławce i tam się uczę, chociaż ciotka Ruth przypuszcza, że jest to jeszcze jeden objaw mojej przebiegłości. Niebawem będzie się ściemniało zbyt wcześnie, ażeby móc tam studjować. Szkoda! Książki moje nabierają tam innego sensu, niż mają gdziekolwiekbądź poza tym uroczym zakątkiem.

W Krainie Wyżyn jest tyle zakątków! Pełne są zapachu żywicznego i szumu traw, poruszanych przez Królowę Wichrów. A tuż przed mojem oknem rosną dwa świerki, które przy świetle księżyca wyglądają, jak dwie ponure wiedźmy. Kiedy wiatr porusza ich gałęziami, doznaje się wrażenia, że to czarownice odprawiają jakieś tajemnicze gusła. Kiedy po raz pierwszy je zauważyłam o zachodzie słońca, przy czerwonym odblasku mej świecy w szybach, poczułam po raz pierwszy również od czasu mego pobytu w Shrewsbury — „promyk”!... Tak byłam uszczęśliwiona, że wszystko inne przestało się liczyć. Napisałam wiersz na ten temat.

Ale takbym pragnęła pisać nowele! Wiedziałam, że ciężko będzie dotrzymać słowa, danego ciotce Elżbiecie. ale nie przewidziałam, że będzie aż tak ciężko.

128