Strona:Emilka dojrzewa.pdf/161

Ta strona została przepisana.

ciotko Ruth, proszę cię, zostaw mnie samą. Nie mogę jeść kolacji.

— Jesteś zupełnie wytrącona z równowagi, jak przystało na Starrównę. My, Murrayowie umiemy powściągać nasze uczucia.

— Nie potrzebujecie ich powściągać, nie macie żadnych — myślała Emilka z buntem w duszy.

— Trzymaj się zdaleka od Ilzy Burnley po dzisiejszem zdarzeniu, a nie spotka cię już afront publiczny — radziła ciotka Ruth, wychodząc z pokoju.

Po bezsennej nocy, w czasie której zdawało się Emilce, że się udusi, jeżeli nie zdoła natychmiast odepchnąć ręką sufitu z nad głowy, dziewczynka wstała z mocnem postanowieniem wyświetlenia tej sprawy. Poszła do Ilzy i powtórzyła jej, co powiedziała ciotka Ruth. Ilza była oburzona i złościła się, ale Emilka zauważyła z niepokojem że nie protestowała przeciw samemu zarzutowi.

— Ilzo... ty... przecież... tego nie zrobiłaś? — spytała Emilka drżącym głosem. Wiedziała, że Ilza nie była sprawczynią tego postępku, była tego pewna, ale chciała usłyszeć potwierdzenie z jej ust. Ku jej zdziwieniu oblała się Ilza krwawym rumieńcem.

— Czy obecna tu sługa twoja jest podłym psem? — spytała, wyraźnie zmieszana. To nie była prosta odpowiedź, a przytem Ilza nieczęsto bywała zmieszana. Odwróciła się plecami do Emilki i zaczęła czegoś szukać w swej teczce.

— Nie przypuszczasz chyba, żebym ja tobie zrobiła coś podobnego, Emilko?

— Naturalnie, że nie — odrzekła Emilka powoli. Temat był wyczerpany. Ale lekka niepewność po-

157