Strona:Emilka dojrzewa.pdf/197

Ta strona została przepisana.

mięta biblji: sądziła, że usiłuję mówić szumnie i protekcjonalnie.

— Jeżeli masz na myśli, Emilko, że ona nosi jedwabną halkę, czerwonego koloru, to powiedz to ludzkim językiem. Hm, jedwabną halkę, doprawdy. Gdyby ode mnie zależało, nie nosiłaby jedwabnych halek.

— Ja będę zczasem też nosić jedwabne halki — rzekłam.

— Czyżby, panienko? A czy wolno spytać, za co kupisz te halki, za czyje pieniądze?

— Mam przed sobą wielką przyszłość — rzekłam, najdumniej, najbardziej po Murrayowsku, jak kiedykolwiek odezwał się Murray lub Murrayówna.

Ciotka Ruth zasyczała coś niezrozumiałego.

Wstawiłam do mego pokoju wazony z kwiatami i nawet lord Byron wygląda, jakby miał wyzdrowieć.

14 maja 19...

Posłałam moją nowelkę o dziecku do „Złotych Chwil”. Wrzuciłam kopertę do skrzynki przy księgarni i drżę jeszcze z wrażenia. Och, gdyby oni to przyjęli!

Perry znowu rozśmieszył całą szkołę. Powiedział w klasie, że „Francja eksportuje modę”. Ilza podeszła do niego po lekcji i rzekła: „Ty, marne nasienie!” Od tej pory nie rozmawia z nim.

Ewelina w dalszym ciągu mówi słodko różne złośliwości i śmieje się. Mogę jej przebaczyć złośliwości, ale nie przebaczę jej śmiechu.

193