Strona:Emilka dojrzewa.pdf/201

Ta strona została przepisana.

rośnij już więcej. Nie chcę, żebyś na mnie spoglądała zgóry.

— Ja też tego nie chcę.

Powiedziałam prawdę. Nie chciałabym być wyższa, niż Dean. Toby źle wyglądało.

Tadzio jest ode mnie o jeden cal wyższy. Dean mówi, że on zrobił znaczne postępy w rysunkach od zeszłego roku. Pani Kent nadal mnie nienawidzi. Spotkałam ją dzisiaj, gdy poszłam na przechadzkę z samą sobą o zmierzchu wiosennym. Nie przystanęła, aby ze mną porozmawiać, przesunęła się, jak cień. Spojrzała na mnie przelotnie, mijając mnie, a w oczach jej była otchłań nienawiści. Zdaje mi się, że z każdym rokiem jest ona bardziej przygnębiona, coraz nieszczęśliwsza.

Podczas mojej przechadzki, wstąpiłam do Rozczarowanego Domu. Tak mi go zawsze żal. Jest to dom, który nigdy nie żył, który nie spełnił swego przeznaczenia. Puste okna wyzierają smutno z jego martwej fizjonomji, jakgdyby szukały czegoś, czego znaleźć nie mogą. Nigdy nie świeciło przez nie światło domowego ogniska poprzez zmierzch letni, lub mroki zimowe. A jednak czuje, że ten mały domek zachował swe sny i marzenia i że zczasem one się ziszczą.

Pragnę tego.

Obeszłam dzisiaj wszystkich moich starych przyjaciół: gaik Wysokiego Jana, stary sad, cmentarzyk rodzinny, jezioro, ścieżkę Jutrzejszą. Tak lubię tę ścieżynkę, jest mi ona najbliższym osobistym przyjacielem.

Chodząc tak, snułam marzenia i starałam się je ująć w jaknajładniejsze wyrazy. Wyszukiwanie ładnych wyrazów zawsze mnie zajmuje i cieszy. Gdy

197