Strona:Emilka dojrzewa.pdf/202

Ta strona została przepisana.

znajdę jakiś nowy, piękny wyraz, jestem rozradowana, jakgdybym znalazła klejnot drogocenny i nie mogę spocząć, dopóki nie umieszczę go w odpowiednim aforyzmie.

29 maja 19...

Dzisiaj wróciła ciotka Ruth do domu ze złowróżbną miną.

— Emilko, co znaczy ta plotka, która obiega całe Shrewsbury, jakobyś tej nocy przechadzała się po ulicach, otoczona ramieniem młodego człowieka, którego całowałaś?

W mgnieniu oka wiedziałam o co chodzi. Śmiać mi się zachciało gwałtownie wobec tak nieprawdopodobnej plotki. To było takie zabawne, takie niewiarogodne! Ciotka Elżbieta odrazu byłaby wiedziała, że to nieprawda. Ale ciotce Ruth trzeba było udzielić z powagą szczegółowych wyjaśnień.

Oto, co się zdarzyło:

Ilza i ja „wałęsałyśmy się” po ulicach wczoraj dość późnym wieczorem. Przed domem starego Taylora spotkałyśmy jakiegoś mężczyznę. Nie znam go i nie rozpoznałabym go. Nie wiem, czy był wysoki, czy niski, stary, czy młody, biały, czy murzyn, Żyd, czy chrześcijanin, niewolnik, czy wyzwoleniec. Ale wiem jedno, że się nie golił tego dnia!

Wpadliśmy na siebie na zakręcie ulicy. Cofnęłam się, aby go przepuścić, on cofnął się w tym samym kierunku i znów nie mogliśmy się ruszyć, ani on, ani ja. Ja na lewo, on na prawo, znów jesteśmy naprzeciw siebie, bo szliśmy w przeciwnych kierunkach. Wreszcie uskoczyłam gwałtownie wbok, on zaś jed-

198