Strona:Emilka dojrzewa.pdf/209

Ta strona została przepisana.

pism. To dobry znak, że tak rychło przyjęto pierwszą nadesłaną próbę.

— No, jesteśmy swobodne, wyruszyłyśmy nareszcie — rzekła Emilka. — Zobaczymy, co nas czeka.

— Zbierzemy niezawodnie dużo materjału do naszych ćwiczeń — rzekła praktyczna Ilza.

Pan Hardy obwieścił klasie Junjorów, że zażąda od nich w pierwszym kwartale całego szeregu ćwiczeń-szkiców. Ilza i Emilka postanowiły, że zaczerpną temat do paru szkiców ze swej wędrówki. Interesującem będzie porównanie ich różnych punktów widzenia. W ten sposób miały przed sobą podwójny cel: subskrybcję i ćwiczenia.

Było to cudne wrześniowe popołudnie, tak cudne, na jakie zdobyć się może tylko wczesna jesień. Dziewczynki szły, oczarowane, chociaż niebawem stwierdziły, że rekrutowanie subskrybentów nie jest rzeczą łatwą. Wprawdzie robiły odkrycia psychologiczne, jak mówiła Ilza, ale niemniej praca była ciężka i niezawsze sympatyczna.

Jakiś stary człowiek mówił „hm” na wszystko, co mówiły. Gdy go wkońcu poprosiły o podpis, odpowiedział zwięźle:

— Nie.

— Dobrze, że nie powiedział pan tym razem: „hm” — rzekła Emilka — to zaczynało być monotonne.

Stary pan przyjrzał jej się ze zdziwieniem, poczem zachichotał.

— Czy jest pani może krewną dumnych Murrayów? Pracowałem na folwarku, zwanym Srebrnym Nowiem, gdy byłem młody. Jedna z panien tamtejszych, Elżbieta było jej na imię, miała ten sposób pa-

205