Strona:Emilka dojrzewa.pdf/211

Ta strona została przepisana.

— Cudne! — szepnęła Emilka. — Muszę to opisać w księdze Jimmy’ego.

Naogół przyjmowały je kobiety grzeczniej, niż mężczyźni, ale mężczyzn łatwiej było namówić na subskrybcję. Jedyną kobietą, która subskrybowała, była jakaś starsza dama, niepocieszona po stracie kota. Emilka podbiła jej serce, okazując szczere zainteresowanie jej przeżyciem.

Najgorsze doświadczenie przeżyły z grubjaninem, który im wręcz nawymyślał, ponieważ jego przekonania polityczne odmienne były od przekonań redaktora „Czasu”. Uważał obie panienki za odpowiedzialne osobiście za tę różnicę poglądów.

— Co za bestja! — wykrzyknęła Ilza, gdy się oddaliły. — Mam już temat mego pierwszego szkicu: „Natura ludzka z punktu widzenia akwizytorki”. Opiszę tego człowieka i siebie, mówiącą mu to wszystko, co mu powiedzieć pragnęłam, a czego mu nie powiedziałam!

Emilka wybuchnęła śmiechem i odzyskała dobry humor.

— Ty możesz sobie na to pozwolić. Mnie nie przysługuje nawet prawo takiego rewanżu. Związana jestem przyrzeczeniem, danem ciotce Elżbiecie. Muszę się trzymać faktów rzeczywistych. Nie myślmy już o tym brutalu. Mamy już mnóstwo podpisów, a ten zachód słońca zaczyna być ze wszechmiar godzien uwagi.

— Niemniej byłabym chciała zetrzeć w proch tego wampira — rzekła Ilza.

W następnym miejscu natomiast, doznały życzliwego przyjęcia i zaproszono je na kolację. Postanowiły poprzestać tego dnia na zdobytych dotychczas pod-

207