Strona:Emilka dojrzewa.pdf/213

Ta strona została przepisana.

— Dlaczego nie możemy tu przenocować? — spytała Emilka.

Ilza przyjrzała się Emilce z niedowierzaniem, ale przekonała się, że przyjaciółka mówi to z całą powagą.

— Gdzież mamy spać? Powiesić się na drzewie?

— Położyć się na stogu siana — odrzekła Emilka. — Tu stoi drabina, siano jest suche i czyste, noc jest ciepła, komarów niema w tej porze roku, możemy się nakryć naszemi płaszczykami. Dlaczego nie?

Ilza patrzała na stóg, na drabinę, na Emilkę i zaczęła się śmiać przyzwalająco.

— Co powie ciotka Ruth?

— Ciotka Ruth nie musi o tem wiedzieć. Raz jeden będę naprawdę podstępna i przebiegła za karę. Zresztą zawsze marzyłam o nocowaniu pod gołem niebem. Jest to jedno z moich najskrytszych marzeń; nareszcie się ziści. Istny dar bogów!

— A jeżeli deszcz zacznie padać? — spytała Ilza, której ta myśl mniej się uśmiechała.

— Nie będzie deszczu, niema chmurki na niebie.

Wspięły się na szczyt stogu i padły na miękkie siano z westchnieniem zadowolenia i ulgi. Nad niemi widać było niebo, jasne, letnie niebo, lekko zaróżowione jeszcze od zachodu słońca. Jaskółki fruwały nad ich głowami. W dali rysowała się ciemna linja lasów. Były same. Nastrój był uroczy, zakazana przyjemność była bardzo wielka, czuły się uszczęśliwione i śmiały się bez widocznego powodu.

— To się wydaje nieprawdopodobne — szeptała Emilka. — Jest tak pięknie, że aż doznaję chwilami uczucia bólu w sercu. Boję się mówić głośno, aby nie spłoszyć tego czaru. Dzisiaj gniewałyśmy się na tego

209