Strona:Emilka dojrzewa.pdf/216

Ta strona została przepisana.

jak jeszcze nigdy bodaj. Bała się poruszyć, lub oddychać mocniej, aby nie przerwać tego prądu piękna, który przenikał całą jej istotę. Życie zdawało się być cudownym instrumentem, na którym dusza jej wygrywała niebiańskie melodje.

— Och, Boże, uczyń mnie godną tego, uczyń mnie tego godną — modliła się. Czy stanie się kiedykolwiek godną takiego posłannictwa, czy ośmieli się podać ludziom, choć w przybliżeniu, treść tego „boskiego djalogu”? Musi się tem podzielić, nie wolno jej tego zatrzymać dla siebie samej. Czy świat będzie słuchał... czy zrozumie... czy odczuje?... Tylko wtedy odczuje, o ile ona zdoła wiernie oddać prawdę i przekazać dalej to, co jej zostało powierzone. Mniejsza o uznanie, czy naganę! Kapłanka piękna, tak, tylko temu bóstwu będzie służyć!

Usnęła w tym podniosłym nastroju. Śniło jej się, że jest Safoną, że skacze ze skały, obudziła się i ze zdumieniem spostrzegła, że leży pod stogiem siana, a na górze, na stogu siedzi Ilza i przygląda jej się ciekawie. Na szczęście tyle siana osunęło się wraz z nią, że nic jej się nie stało. Mogła rzec ze śmiechem:

— Widzę, że wciąż jeszcze jestem cała!

13. Przystań.

Gdy człowiek usnął, wsłuchany w hymn bogów, jest coś upokarzającego w obudzeniu się naskutek upadku ze stogu siana. Ale dzięki tej przygodzie zoba-

212