Strona:Emilka dojrzewa.pdf/226

Ta strona została przepisana.

pod oknem wyglądało zapraszająco. Ilza, cała drżąca, wsunęła się co rychlej pod kołdrę. Emilka poszła za jej przykładem powoli. Ilza, przemęczona, usnęła niezwłocznie, ale Emilka nie mogła oka zmrużyć. Leżała i rozmyślała o nieszczęsnem dziecku i o zrozpaczonej matce. Modliła się gorąco, ażeby Bóg zesłał pociechę tym ludziom, pod których dachem odpoczywała. Usiłowała przebić wzrokiem ciemności za oknem, zmóc uparte milczenie przestworów natężeniem swej intuicji.

— O, Boże, daj, niech oni go odnajdą, o Boże, zbaw tych ludzi, zwróć im syna — błagała żarliwie Eimlka, z tem większą rozpaczą, im trudniejszą do spełnienia wydawała jej się ta modlitwa. Wkońcu, przemęczona tą moralną torturą i całym dniem pieszej wędrówki, usnęła ciężkim, niespokojnym snem.

14. Kobieta, która dała klapsa królowi.

Emilka obudziła się nazajutrz w małym pokoiku pod dachem i wiedziała, że we śnie szukała i znalazła zaginionego chłopczyka, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie go znalazła. Ilza spała jeszcze w głębi łóżka, złote jej loki rozsypały się na poduszce. Emilka usiłowała zebrać myśli i przypomnieć sobie szczegóły swego snu. Rozejrzała się dokoła i... doszła do wniosku, że śni nadal.

Przy małym stoliczku, pokrytym białym, koronkowym obrusem, siedziała kobieta, otyła, niemłoda. Na swych rzadkich, siwiejących włosach nosiła czepek,

222