Ewelina spotkała mnie dzisiaj w szatni i zapewniła, że ona głosowała za Ilzą i za mną.
— Czyż ktokolwiek twierdził, że było inaczej? — spytałam najbardziej po „Elżbietowsku”, jak umiałam.
— Tak, Ilza jest tego zdania — odrzekła Ewelina. — Bardzo niegrzeczna była dla mnie z tego powodu. Czy chcesz wiedzieć, kogo ja posądzam o tę czarną gałkę?
Spojrzałam jej prosto w oczy.
— Zbyteczne. Wiem, kto to zrobił i to mi wystarcza.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
W Związku panuje niezadowolenie. Ale podobno ktoś się wyraził, że to jest niezłe lekarstwo na pychę Murrayowską.
Ciotka Ruth usłyszała dzisiaj tę nowinę i zaczęła się dopytywać, dlaczego otrzymałam czarną gałkę.
Ciotka Laura i ja spędzamy to popołudnie na nauce marynowania korniszonów. Ciotka Laura jest nauczycielką, a ja uczennicą, ma się rozumieć. Ciotka Elżbieta musiała przyznać, że nie odróżnia już roboty ciotki Laury od mojej!
Wieczór był bardzo miły. Byłam sama w ogrodzie. Towarzyszyły mi tylko moje koty. Stop wyglądał w półmroku jak mały tygrysik. Nieznośnik jest smukły, srebrzysty, wytworny. Stop jest bardzo pewny siebie. Nie zadaje się z byle kim i nigdy nie mówi zbyt wiele. Powietrze było czyste, upajające. Przechadzałam się dokoła zegara słonecznego i czu-