Strona:Emilka dojrzewa.pdf/260

Ta strona została uwierzytelniona.

myślnie. Mniejsza o to, czy to jest „prawdą życiową”, czy nie. Najlepszą prawdą jest to, co być powinno, a nie to, co jest.

Kiedy mowa o książkach: przeczytałam przed paru dniami książkę ciotki Ruth: „Dzieci Klasztoru”. Bohaterka mdlała w każdym rozdziale i płakała, gdy tylko ktoś na nią spojrzał. Ale dobrze znosiła prześladowania, których była przedmiotem i, mimo swą delikatną budowę i cerę różaną, wytrzymała przejścia, któreby powaliły najsilniejszą kobietę współczesną. Uwagę ciotki Ruth zwrócił mój ciągły śmiech podczas czytania tej książki. Ona mniemała, że jest to bardzo smutna powieść, jedyna zresztą w jej domu. Podarował jej tę książkę jeden z jej wielbicieli, gdy była młoda. Wydaje mi się niemożliwością, żeby ciotka Ruth miała kiedykolwiek wielbiciela. Wuj Dutton jest dla mnie postacią legendarną. Nawet jego portret, wiszący w salonie i spowity w krepę, nie przekonywa mnie o jego istnieniu w przeszłości.

21 stycznia 19...

W piątek wieczorem odbyła się dyskusja między Wyższą Szkołą a Akademją. Studenci z Charlottetown przybyli, przeświadczeni, że „przyjdą, zobaczą, zwyciężą”, a odjechali jak zbite psy ze zwieszonemi ogonami. Dyskusję przeważył na szalę naszej Szkoły Perry swem przemówieniem. Był niezwykły. Nawet ciotka Ruth przyznała po raz pierwszy, że jest „coś” w tym chłopcu. Po dyskusji przybiegł na górę do Ilzy i do mnie.

— Czy nie byłem świetny, Emilko? — spytał. — Wiedziałem, że we mnie jest to, ale nie wiedziałem, czy

256