Strona:Emilka dojrzewa.pdf/272

Ta strona została przepisana.

Trudnoby nam przyszło ganić ciotkę Ruth za jej słuszne oburzenie.

Ciotka patrzyła na nieszczęsną parę.

— Co tu robisz? — zwróciła się do Perry’ego. Siostrzeniec ciotki Tomaszowej popełnił błąd.

— Szukam kwadratury koła — odrzekł, patrząc na ciotkę Ruth zuchwale i niechętnie zarazem.

Bezczelność Perry’ego (tak ją nazwała w duchu ciotka Ruth i ja też uważam, że to było bezczelne) pogorszyła złą sprawę jeszcze bardziej. Ciotka Ruth zwróciła się do Emilki.

— Może ty mi zdołasz wytłumaczyć, jak się to stało, że jesteś tu o tej godzinie i całujesz w ciemnościach tego łobuza?

Emilka drgnęła na dźwięk tych wulgarnych słów, jakgdyby ciotka ją uderzyła. Zapomniała, jak dalece pozory usprawiedliwiały ciotkę Ruth. Dała się opanować duchowi przekory. Podniosła dumnie głowę.

— Nie odpowiadam na takie pytania, ciotko Ruth.

— Tak przypuszczałam.

Ciotka Ruth roześmiała się nieprzyjemnie, w śmiechu tym dźwięczała nuta triumfu. Tak, można było pomyśleć, że mimo całą jej irytację, coś radowało ciotkę Ruth. Cieszy nas, gdy stwierdzimy, żeśmy się nie mylili w sądzie o danym człowieku.

— Może zechcesz odpowiedzieć mi na inne pytanie. Jakim sposobem ten łobuz tu się dostał?

— Okno — rzucił Perry lakonicznie, widząc, że Emilka nie ma zamiaru odpowiedzieć.

— Nie pytam ciebie, mój panie. Wyjdź — rzekła ciotka Ruth rozkazująco, wskazując patetycznym gestem okno.