Strona:Emilka dojrzewa.pdf/276

Ta strona została przepisana.

Ciotka Ruth stała przy kominku, niczem prokurator. Kuzyn Jimmy, zamiast pójść do stodoły, jak to było jego obowiązkiem, stanął wpobliżu drzwi, ażeby, podobnie jak Perry, zobaczyć, co się dzieje z Emilką, co z nią „zrobią”. Ruth była zakłopotana. Byłaby wołała, żeby Elżbieta nie dopuszczała stale Jimmy’ego do wszelkich kwestyj rodzinnych. Przecież trudno przypuszczać, aby takie dorosłe dziecko, jak Jimmy, mogło mieć trzeźwy sąd o rzeczach.

Emilka nie usiadła. Stanęła przy oknie.

— No — odezwał się kuzyn Jimmy — zaczynajcie i niech się to skończy. Emilka jest niezawodnie głodna. Należy jej się kolacja.

— Gdybyś wiedział o niej to, co ja wiem, powiedziałbyś również, że należy jej się coś jeszcze oprócz kolacji — rzekła cierpko pani Dutton.

— Wiem o Emilce wszystko, co jest o niej do wiedzenia — odparł kuzyn Jimmy.

— Jimmy Murrayu, jesteś głupcem — rzekła ostro ciotka Ruth.

— Możliwe, jesteśmy bliskiem kuzynostwem — odparł kuzyn Jimmy uprzejmie.

— Jimmy, cicho bądź — rzekła Elżbieta, majestatycznie. — Ruth, powiedz nam, co masz do powiedzenia.

Ciotka Ruth opowiedziała całą historję. Trzymała się ściśle faktów, ale jej sposób opowiadania czernił wszystko, chociaż nie przeinaczał. Przyczyniła się istotnie do przedstawienia Emilki w nader niekorzystnem świetle, a Emilka drżała, słuchając. W miarę tego opowiadania, twarz ciotki Elżbiety stawała się coraz