Strona:Emilka dojrzewa.pdf/291

Ta strona została przepisana.

ciotka najwyraźniej wątpi, czy wypada, żeby ta młoda kobieta znajdowała się w tym samym pokoju, co surowa, zdobna w klejnoty dynastyczne, królowa Aleksandra. I ja mam wątpliwości co do tego...

10 czerwca 19...

Uczę się teraz stale w Krainie Wyżyn wśród tych cudnych, wysokich, strzelistych drzew. Jestem kapłanką lasów, spoglądam na drzewa nietylko z umiłowaniem — z uwielbieniem.

Drzewa, podobnie jak niektórzy ludzie, zyskują na bliższej znajomości. Żeby je najgoręcej miłować z początku, pewnym być można, że się je pokocha znacznie więcej w miarę jak lata mijają, jak poznajemy ich cechy i właściwości, jak przeżywamy razem z niemi zmianę pór roku. O tych kochanych drzewach Krainy Wyżyn wiem tysiące rzeczy, których nie wiedziałam, gdy tu przybyłam przed dwoma laty.

Drzewa mają indywidualność w niemniejszym stopniu niż ludzie. Niema dwóch jednakowych świerków. Zawsze jest jakaś gałązka, jakieś pęknięcie kory, jakieś wygięcie, które wyróżnia dane drzewo z pośród jego towarzyszy. Niektóre drzewa lubią rosnąć gromadnie, są towarzyskie, gałęzie mają splecione w uścisku, podobnie jak Ilza i ja — ramiona; podobnie jak my szepcą sobie w nieskończoność tajemnice. A inne są dumne, trzymają się oddzielnie, podobnie jak Murrayowie; są też zdecydowani samotnicy, którzy nie zadają się z nikim, oprócz wichru i nieba. Ale te drzewa są przeważnie najbardziej godne poznania. Człowiek dumniejszy jest z zażyłości z niemi, kiedy nare-