Strona:Emilka dojrzewa.pdf/95

Ta strona została przepisana.

drzwi do tego światka. To jest przenośnia, ale ludzie to czują, jakgdyby to było faktem namacalnym i mają to za złe. Zresztą jest to całkiem zrozumiałe. To nie jest przebiegłość, to jest tylko samoobrona. Oni to źle nazywają. Więc o to nie będę się troszczyć.

Panna Potter powiedziała rzecz obrzydliwą: jakobym podawała mądre zdania, przeczytane w książkach, za moje własne. To jest stanowczo kłamstwo. Doprawdy, nigdy nie staram się popisywać mądrością. Ale usiłuję czasem usłyszeć, jak brzmi coś, co pomyślałam, gdy ubrać to w słowa. Może to jest pewna chęć popisania się? Muszę na to uważać.

Zawistna: nie, nie jestem zawistna, z pewnością. Lubię być wszędzie pierwsza, przyznaję. Ale to nie jest zawiść i nie z powodu zawiści płakałam istotnie po koncercie, na którym wyróżniono Ilzę. Płakałam, bo czułam, że ja źle się wywiązałam z zadania. Ale też rola, jaką mi wyznaczono, nie odpowiadała mi bynajmniej, a w takich razach nie umiem deklamować wierszy, jak należy. Zgodziłam się na tę rolę tylko przez wzgląd na panią Johnson i czułam się okropnie upokorzona, bo widziałam jej rozczarowanie. Duma moja ucierpiała z tego powodu niezawodnie, ale do głowy mi nie przyszło, że mogłabym być zazdrosna o powodzenie Ilzy. Byłam z niej dumna, ona grała wspaniale.

Lubię się sprzeciwiać starszym, opierać się ich woli. Tak, to jest mój wielki błąd, przyznaję. Ale ludzie mówią tyle głupstw! A zresztą dlaczego mnie nie wolno przeczyć, gdy dorośli coś powiedzą, a dorosłym wolno przeczyć, gdy ja coś powiem? A oni

91