Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/270

Ta strona została skorygowana.

kać, a tymczasem stwierdzam przypadkiem, że niedobrze go napisałam.
Ilza i ja przestałyśmy rozmawiać naszym językiem. Kłóciłyśmy się o czasowniki. Ilza nie chciała żadnych konjugacyj. Chciała, ażeby każdy tryb i czas był oznaczony innym wyrazem poprostu. Ja odpowiedziałam, że język, który ja tworzę, musi być prawdziwą mową ludzką, a Ilza była zdania, że dosyć ma utrapień z gramatyką, więc żebym sobie tworzyła moją mowę bez niej. Ale to żadna przyjemność, więc dałam spokój, bo było to bardzo zajmujące i takie zabawne w szkole! Nie zdążyłyśmy nawet olśnić naszą mową francuskich chłopców, bo Ilzę gardło bolało i tylko raz jeden rozmawiałyśmy po naszemu. W ich obecności życie jest pełne rozczarowań.
W tym tygodniu miałyśmy egzaminy w szkole. Zdałam wcale dobrze ze wszystkiego, z wyjątkiem arytmetyki. Panna Brownell tłumaczyła coś, a ja byłam zajęta układaniem powiastki w myśli i nic nie słyszałam, więc dostałam zły stopień. Powiastka nosi tytuł: „Tajemnica Mac Phersona”. Kupię trochę papieru za pieniądze z jajek i wszyję te kartki w moją księgę oprawną od kuzyna Jimmy i wpiszę tam tę opowieść. Z pieniędzmi z jajek mogę zrobić, co mi się podoba. Może będę pisywać powieści, skoro dorosnę, nietylko poezje? Ale ciotka Elżbieta nie daje mi czytać powieści, więc jakże się nauczę sposobu pisania ich? Jeszcze jedno mnie trapi: gdy dorosnę i napiszę powieść, może czytająca publiczność nie pozna się na niej?
Kuzyn Jimmy mówi, że jakiś człowiek w Księżym Stawie oznajmił mu rychły koniec świata. Mam na-

264