Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/309

Ta strona została skorygowana.

— Nie tęsknię, nie tak dalece... ale muszę wracać...
— Niemożliwe. Tu niema nikogo, ktoby cię dzisiaj zawiózł do Srebrnego Nowiu. Czy może ci się zdaje, że Karolina cię odwiezie?
— W takim razie pójdę pieszo.
Ciotka Nancy uderzyła gniewnie laską o podłogę.
— Pozostaniesz tutaj, dopóki ja zechcę, panienko! Moja wola decyduje w tym domu. Karolina wie coś o tem, prawda, Karolino? Siadaj i jedz śniadanie, jedz!
Ciotka Nancy patrzyła piorunującym wzrokiem na Emilkę.
— Nie pozostanę tutaj — rzekła Emilka. — Nie przeleżę drugiej nocy w tym okropnym pokoju, w którym straszy. To było okrucieństwem z twej strony, ciotko Nancy, tam mnie umieścić. Gdybym była Salome (tu Emilka zmierzyła ciotkę od stóp do głowy) zażądałabym twej głowy na misie wzamian za tę mękę.
— Klituś-bajduś! Co to za nonsensy o jakimś pokoju, w którym straszy? Nie mamy duchów w Księżym Stawie! Nieprawdaż, Karolino? Uważamy je za niehigjeniczne.
— Są straszliwe duchy w tamtym pokoju właśnie, przez całą noc słychać było krzyki i jęki i tajemnicze szmery... Tam w ścianie, za mojem łóżkiem. Nie pozostanę tu... nie pozosta...
Łzy trysnęły, chociaż Emilka panowała nad niemi siłą woli. Tak była wyczerpana nerwowo po tej okropnej nocy, że nie mogła się opanować. Był to wybuch nieomal histeryczny.

303