Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/323

Ta strona została skorygowana.

— Ale nie był to koniec jej wstydu i hańby, jaką okryła dom i rodzinę.
— Ech, mąż powinien pilnować żony... Na miłość Boską, dziecko, co tobie się stało?...
Emilka stała przed kanapą i zdawała się odpychać oburącz od siebie jakiegoś niewidzialnego wroga.
— Nie wierzę w to — krzyknęła z rozpaczą. — Nie wierzę, żeby matka Ilzy to uczyniła. To niemożliwe... ona nie mogła tego uczynić... Nie! Nie matka Ilzy! — powtarzała Emilka.
— Trzymaj ją, Karolino! — zawołała ciotka Nancy.
Ale Emilka przebiegła przez pokój i stanęła na progu.
— Nie dotykajcie mnie! — krzyknęła namiętnie. — Nie dotykajcie mnie! Wy... wy chętnie mówicie o tem zdarzeniu!
Wybiegła z pokoju. Ciotka Nancy przez chwilę wyglądała, jak człowiek, który się wstydzi. Po raz pierwszy zdarzyło jej się, że przyłapano na gorącym uczynku obmowy jej stary język, miłujący skandale. Wzruszyła ramionami.
— Nie może przejść przez życie, owinięta w watę. Sądziłam, że ona oddawna słyszała o tem wszystkiem w Srebrnym Nowiu. No, jeżeli teraz opowie, czego się tu dowiedziała, tym dwom cnotliwym dziewicom, ściągnie na mnie gromy nielada! Karolino, przestańże wypytywać mnie o skandale rodzinne w obecności tego dziecka. Nienasycona jesteś, gdy chodzi o plotki! W twoim wieku! Dziwię ci się bardzo i wstyd mi za ciebie!
Ciotka Nancy i Karolina robiły nadal koronki i

317