Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/345

Ta strona została skorygowana.

— Nigdy nie byłam szlachetna — rzekła ciotka Nancy. — Wszak prawda, Karolino?
— Nigdy — mruknęła Karolina opryskliwie.
— Widzisz więc. A teraz nie rób awantur, Emilko. Byłaś bardzo dobrem dzieckiem przez cały ten czas, ale uważam, że na ten rok spełniłam mój obowiązek względem ciebie. Wracaj do Srebrnego Nowiu, a gdy Elżbieta nie będzie ci pozwalać na to i owo, powiedz jej, że ja ci zawsze pozwalałam na wszystko. Nie wiem, czy to co pomoże, ale spróbuj. Elżbieta, jak wszyscy moi krewni, zastanawia się wciąż, co ja zrobię z mojemi pieniędzmi.
Kuzyn Jimmy przyjechał po Emilkę. Jakże się cieszyła widokiem jego miłej twarzy, jego poczciwych oczu i gęstej brody! Ale zrobiło jej się bardzo smutno, gdy się zwróciła do Deana.
— Jeżeli pan chce, mogę pana pocałować na pożegnanie, — rzekła drżącym głosem.
Emilka nie lubiła całować się z nikim. Nie miała też ochoty pocałować Deana, ale tak bardzo go lubiła, że uważała za stosowne rozszerzyć dla niego granice kurtuazji.
Dean spojrzał na nią z uśmiechem. Taka młodziutka, taka czysta, tak słodko zażenowana.
— Nie, nie chcę cię pocałować... jeszcze nie. Pierwszy nasz pocałunek nie powinien być pocałunkiem pożegnania. Byłby to zły omen. Gwiazdko poranna, żałuję, że odjeżdżasz. Ale niebawem cię zobaczę. Moja najstarsza siostra mieszka w Czarnowodzie, jak wiesz, a ja poczułem nagle wzbierającą w mem sercu miłość braterską. Będę ją podobno często odwiedzał, począwszy od dzisiaj. Ale niezależnie od

339