Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/366

Ta strona została skorygowana.

Emilka tak urosła tej zimy, że ciotka Laura musiała „wypuścić” obręby u jej sukienek. Ciotka Ruth, która przybyła w odwiedziny na tydzień, oświadczyła, że Emilka rośnie kosztem sił swoich, jak wszystkie gruźlicze dzieci.
— Ja nie jestem gruźlicza — rzekła Emilka. — Starrowie wszyscy są wysokiego wzrostu — dodała złośliwiej, niżby się można było tego spodziewać po jej niespełna 13 latach.
Ciotka Ruth, która bardzo była wrażliwa na swój brak wzrostu, sapała.
— Dobrzeby było, gdybyś ich tem jednem przypominała — rzekła. — Jakże ci się powodzi w szkole?
— Bardzo dobrze! Jestem najświetniejszą uczennicą w mojej klasie — odrzekła Emilka spokojnie.
— Ty, zarozumiałe dziecko! — rzekła ciotka Ruth.
— Nie jestem zarozumiała — Emilka spojrzała na nią z oburzeniem. — Pan Carpenter tak się wyraził o mnie, a on nie jest pochlebcą. Zresztą nie mogę nie zdawać sobie z tego sprawy.
— No, to dobrze, że będziesz miała głowę na karku, ponieważ wdzięków nie posiadasz — rzekła ciotka Ruth. — Nie masz cery, o której wartoby było mówić, a te krucze włosy dokoła twej białej twarzy są trochę przerażające. Widzę, że wyrośniesz na dziewczynę pozbawioną urody.
— Nie powiedziałabyś tego w oczy osobie dorosłej — rzekła Emilka z nagłą powagą, która zawsze doprowadzała ciotkę Ruth do pasji, gdyż nie mogła zrozumieć tego tonu u dziecka. — Nie przypuszczam, żeby cię to wiele kosztowało zdobyć się na grzeczność

360